czwartek, 2 stycznia 2014

...prawie

Nie jestem prawnikiem. Znam się na prawie na tyle na ile powinien znać się obywatel. No może nie całkiem bo niektóre przepisy są tak zagmatwane, że nie sposób je zrozumieć. Jednak gdy przysłuchuję się pewnym pomysłom dotyczącym usprawnienia panującego prawa to wydaje mi się, że cześć osób należących do władzy ustawodawczej zna się na prawie znacznie gorzej niż ja. Nawiązuję oczywiście do obecnej debaty nad zaostrzeniem kar dla pijanych kierowców. Rewelacyjne propozycje montowania alkomatów w stacyjkach samochodów wywołują tylko mój uśmiech politowania. Cóż bowiem stoi na przeszkodzie aby w alkomat dmuchał trzeźwy pasażer albo choćby spotkany na ulicy koleś, za piątaka.
Faktem jest, że sami pozwalamy aby nasi znajomi, partnerzy, dzieci, rodzice siadali za kierownicę po spożyciu alkoholu. Często pytamy dlaczego? Przecież nasi bliscy mogą zginąć albo zabić inne osoby, mogą być przyczyną kalectwa swojego lub innych ludzi, mogą odebrać dzieciom rodziców czy małżonkom ich ukochane "drugie połówki". Odpowiedź jest prosta. Nikt nie doniesie na swojego krewnego czy przyjaciela. Pomijam fakt, że zadenuncjowany nie będzie nam z pewnością wdzięczny, to jednak umieszczenie go w więzieniu czy narażenie na wysoką grzywnę nie leży też w naszym interesie. Pewnie, może to uchroni go przed śmiercią ale o śmierci nikt nie myśli, a o tym, że mąż wyląduje w areszcie, kiedy żona na niego doniesie, tak. O tym, że wysoki mandat znacznie uszczupli domowy budżet też. Paradoksalnie brak doniesienia jest ochroną bliskiej nam osoby i jednocześnie nas samych.
Moja propozycja jest taka: może nie od razu karać, może najpierw pouczyć. Nawet jeśli mamy do czynienia z tak niebezpieczną sprawą jak jazda po pijanemu. Może zrobić tak aby w momencie doniesienia policja zatrzymała pijanego kierowcę i usunęła go z samochodu, pozostawiając pojazd w najbliższym możliwym miejscu (choćby na trawniku). Potem odebrała kluczyki, dowód rejestracyjny i prawo jazdy, a ich zwrot byłby możliwy po powiedzmy 48 godzinach w komisariacie. Myślę, że w ten sposób można by zapobiec wielu wypadkom bez narażania na szkodę osób reagujących. W sytuacji bez doniesienia postępowano by jak dotychczas - grzywna, utrata uprawnień do kierowania pojazdami, areszt.
Co sądzicie o takim pomyśle? Może jest równie głupi jak alkomat w stacyjce?